Przejechali 300 kilometrów, by spotkać się z niepełnosprawnymi dziećmi i opowiedzieć im o swojej pracy. Pokazali mundury, hełmy, siatki maskujące i gogle do prowadzenia pojazdu. Każdy mógł wszystkiego dotknąć i wszystko przymierzyć. Żołnierze z poznańskiej szkoły podoficerskiej odwiedzili w Głuchołazach podopiecznych Stowarzyszenia „Razem”.
Pomysłodawcą wspólnych spotkań żołnierzy z niepełnosprawnymi dziećmi jest ksiądz ppor. Grzegorz Lach, kapelan Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych, oraz Szkoła Podoficerska Wojsk Lądowych w Poznaniu. Kapelan od ośmiu lat towarzyszy niepełnosprawnym dzieciom na wakacyjnych turnusach. – Jeden z moich podopiecznych bardzo interesuje się czołgami, chce wiedzieć na ich temat wszystko: jak szybko mogą jechać, jak steruje się lufą itp. Pomyślałem, że bardziej atrakcyjne niż czytanie o tym w książce czy Internecie będzie spotkanie z żołnierzem pancerniakiem, który o tym opowie. Dlatego też między innymi pomysł na wspólne spotkania – mówi ksiądz Lach.
Żołnierze z poznańskiej Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych odwiedzili podopiecznych Stowarzyszenia na Rzecz Osób Niepełnosprawnych „Razem”. Placówka działa od 1999 roku a jej podopiecznymi są dzieci i młodzież o różnym stopniu niepełnosprawności: z zespołem Downa, dziecięcym porażeniem mózgowym, epilepsją, także dzieci niewidome i głuchonieme. Stowarzyszenie organizuje m.in. kolonie rehabilitacyjno-wypoczynkowe dla chorych dzieci. Właśnie na taki turnus przyjechali żołnierze z Poznania. – Po raz pierwszy byliśmy w Głuchołazach w ubiegłym roku. Bardzo chętnie angażujemy się w różne akcje promujące wojsko oraz programy pomocowe skierowane do najmłodszych – mówi chor. Marcin Szubert, rzecznik prasowy SPWL.
W odległych od Poznania o blisko 300 kilometrów Głuchołazach żołnierze spotkali się z 40 podopiecznymi Stowarzyszenia oraz ich opiekunami. Nie tylko opowiadali o wojsku, lecz także zorganizowali prezentację umundurowania i wyposażenia wykorzystywanego przez żołnierzy. Pokazali mundury, które noszą na co dzień, ale też te w kamuflażu pustynnym, kombinezon czołgisty z różnymi hełmofonami, kamizelki taktyczne, dwa mundury żołnierzy armii amerykańskiej, maskę przeciwgazową i odzież ochronną OP1. – Zabraliśmy ze sobą również hełmy stalowe i kompozytowe, siatki maskujące, a także różnego rodzaju plecaki, karimaty i gogle do prowadzenia pojazdu. Każdy mógł wszystkiego dotknąć i wszystko przymierzyć. Dzieci mogły się przekonać, że chodzenie w mundurze, ciężkich butach i hełmie na głowie wcale nie jest wygodne, gdy doskwiera 30 stopniowy upał – mówi chor. Szubert.
Podopieczni Stowarzyszenia mogli też spróbować wojskowego jedzenia, przygotowywanego bez użycia ognia, a opiekunowie wolontariusze obejrzeć pokaz pierwszej pomocy przedmedycznej.
Czym dla dzieci są takie spotkania? – Wielu się wydaje, że dzieci niepełnosprawne umysłowo nie do końca rozumieją to, co się wokół nich dzieje. To nieprawda. Choć większość z nich nie mówi zbyt dużo, gdy coś ich zainteresuje, potrafią się skoncentrować, chłonąc wszelkie informacje. Kilkoro tegorocznych uczestników było też na turnusie w ubiegłym roku. Teraz zaskoczyli nas tym, ile wiedzą o wojsku. Dla nich to nie tylko nauka, ale i dobra zabawa, dzięki której mogą choć na chwilę zapomnieć o swojej niepełnosprawności – mówi Helena Bełtowska, pedagog ze Stowarzyszenia „Razem”.
Żołnierzy też cieszą takie spotkania. – Na pewno pozwalają przełamać stereotyp, że niepełnosprawny to ktoś, z kim trudno się rozmawia, komu trudno pomóc. To ludzie bardzo otwarci, którzy sami dążą do kontaktów z osobami zdrowymi. Zostaliśmy zarażeni ogromną ilością optymizmu, nie czuliśmy żadnych barier – opowiada chor. Szubert.
Helena Bełtowska dodaje, że wojskowi mieli świetny kontakt z dziećmi. – Podchodzili do każdego dziecka, odpowiadali na wszystkie pytania. To była prawdziwa lekcja życzliwości, wrażliwości i tolerancji – podkreśla.
autor zdjęć: chor. Marcin Szubert, szer. Błażej Swojak
komentarze