Przez blisko trzy tygodnie będą konstruowali, zakładali i detonowali ładunki wybuchowe zarówno na lądzie, jak i w morzu. Poćwiczą też z funkcjonariuszami Straży Granicznej. Kilkunastu kursantów ubiegających się o kwalifikacje związane z pracami minerskimi szkoli się na poligonie w Ustce.
Szkolenie rozpoczęło się we wtorek. – Biorą w nim udział uczestnicy trzech kursów: na nurka minera, starszego nurka minera i kierownika podwodnych działań minerskich – wyjaśnia ppor. mar. Michał Drabarczyk, rzecznik Ośrodka Szkolenia Nurków i Płetwonurków Wojska Polskiego w Gdyni.
Ładunki w strefie przybrzeżnej
Na początek kursanci mają się zapoznać z teorią dotyczącą materiałów wybuchowych i tym, w jaki sposób się z nimi obchodzić. Najważniejsza część szkolenia to jednak zajęcia praktyczne, czyli zakładanie oraz detonowanie ładunków wybuchowych. – Uczestnicy będą używali zarówno tak zwanych etatowych środków minersko-zaporowych, jak i skonstruowanych przez siebie ładunków improwizowanych – mówi kmdr ppor. Jacek Chojda, kierownik cyklu nurkowego w gdyńskim ośrodku.
Część ćwiczeń odbędzie się na lądzie. Będą one stanowiły wstęp do szkolenia na morzu. Wówczas kursanci mają zakładać ładunki w strefie przybrzeżnej, na głębokości kilku metrów. Ale na tym nie koniec. W planach są bowiem także zajęcia z funkcjonariuszami Straży Granicznej. – To efekt współpracy, która trwa już kilka lat – tłumaczy kmdr ppor. Chojda. – Straż Graniczna dysponuje sprzętem, który umożliwia wykrywanie śladowych ilości materiałów wybuchowych. Ale jej funkcjonariusze na przykład nie mają na co dzień kontaktu z etatowymi środkami, z których korzystamy my – podkreśla kmdr ppor. Chojda.
Zajęcia na poligonie w Ustce potrwają do 5 września. Potem kursy będą kontynuowane w gdyńskim ośrodku.
Akcje z dala od morza
Marynarka wojenna dysponuje dwoma grupami nurków minerów. Wchodzą one w skład 12 i 13 Dywizjonu Trałowców. Pierwsza na co dzień stacjonuje w Świnoujściu, druga zaś w Gdyni. Nurkowie zabezpieczają działania okrętów, likwidują miny albo zalegające na morskim dnie niewybuchy. Robią to właśnie za pomocą zakładanych na nie materiałów wybuchowych. Minerzy operują z pokładów szybkich łodzi hybrydowych, okrętów i jednostek pomocniczych. Ich służba nie ogranicza się wyłącznie do Bałtyku.
– Nurkowie minerzy są wzywani również do niewypałów, niewybuchów i starej amunicji, które zalegają w jeziorach czy rzekach – tłumaczy ppor. mar. Drabarczyk. – Polska została podzielona na dwa sektory: wschodni i zachodni, obsługiwane przez grupę z Gdyni i Świnoujścia – dodaje. Akcje z dala od morza zdarzają się regularnie. Trzy lata temu nurkowie minerzy zostali wezwani do Wrocławia, gdzie wyłowili z Odry i przekazali saperom 50-kilogramową bombę lotniczą. Łącznie w wodzie spędzili wówczas 20 godzin, operowali na głębokości od półtora do sześciu metrów. W ubiegłym roku z kolei wyławiali z Odry, tyle że w centrum Szczecina, niewybuch ważący tonę. Na czas operacji trzeba było ewakuować tysiąc mieszkańców.
Ostatnią dużą akcję nurkowie minerzy przeprowadzili zaledwie kilka dni temu. Na torze podejściowym do portu w Świnoujściu została odkryta bomba głębinowa z czasów II wojny światowej. Nurkowie podnieśli ją z dna, przeholowali na bezpieczną odległość i zdetonowali za pomocą ładunków wybuchowych.
autor zdjęć: Arch. OSNiP
komentarze