Wystarczy, że wzniosą się w powietrze, a mniejsze ptaki, które mogą zagrozić bezpieczeństwu lotów, uciekają. Dwa myszołowy, raróg i jastrząb od ponad miesiąca wspierają pilotów Polskiego Kontyngentu Wojskowego „Orlik 5”. Na Litwę przywiózł je Michał Bień, sokolnik pracujący na co dzień w malborskiej bazie lotniczej.
Zderzenie samolotu z ptakiem może się skończyć np. awarią silnika, skrzydeł maszyny lub stłuczeniem reflektorów. – Na lotniskach stosuje się więc różne metody odstraszania ptactwa. Wykorzystuje się na przykład urządzenia imitujące dźwięki wydawane przez drapieżniki. Nie zawsze to jednak wystarcza. Wtedy prosi się o pomoc sokolnika – mówi kpt. Marek Kwiatek, rzecznik prasowy Polskiego Kontyngentu Wojskowego „Orlik 5”.
Drapieżniki gotowe do startu…
Z „ptasim” problemem na lotnisku w Szawlach spotkali się też polscy piloci, którzy od maja w ramach misji Air Policing pełnią służbę na Litwie.
Dlatego od miesiąca lotników wspiera sokolnik Michał Bień. Na co dzień pracuje na lotnisku 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Królewie Malborskim. Pod jego opieką są cztery ptaki: dwa myszołowy rdzawosterne: Mili i Jeorg, raróg Usain i jastrząb Bolt. – Z Polski zabrałem ze sobą też całe ptasie wyposażenie, między innymi siedziska, kuwety na wodę, rękawice i woliery, czyli specjalne skrzynie, gdzie ptaki śpią – opowiada Bień.
Sokolnik, podobnie jak piloci, jest w ciągłej gotowości. Na obloty ptaki wypuszczane są zawsze przed startem lub lądowaniem polskich MiG-ów. – Choć standardowo nasi piloci latają raz, dwa razy dziennie, to liczba startów jest uzależniona od sytuacji w przestrzeni powietrznej – mówi kpt. Kwiatek.
W Szawlach pracy jest sporo. – W okolicach znajdują się jeziora, na przykład Rekyva czy Talksza, to naturalne siedziska ptaków. Na lotnisku najczęściej płoszymy gawrony, szpaki, jaskółki, ale zdarzają się też mewy czy bociany. Wystarczy, że któryś z moich podopiecznych pojawi się w powietrzu, a stada uciekają – mówi Bień.
Ptaki w kamizelkach
W codziennej pracy sokolnika wspiera też pies – wyżeł niemiecki Shani. Jest pomocny zwłaszcza przy przeszukiwaniu obszarów trawiastych, gdzie gniazdują małe ptaki.
Każdy z drapieżników ma swoje godziny pracy. Bo – jak podkreśla sokolnik – nawet gdy na lotnisku panuje względy spokój i żadne loty się nie odbywają, ptaki muszą latać. – Systematyczny trening jest potrzebny, by drapieżniki zachowały sprawność i kondycję – tłumaczy Michał Bień.
Podczas lotu każdy z ptaków ubrany jest w odblaskową kamizelkę, ma też specjalny nadajnik radiowy i tabliczkę z numerem telefonu. Wszystko po to, by łatwiej było go zlokalizować, gdy się zgubi.
– „Wytresowanie” drapieżnika zajmuje około pięciu tygodni. Ptak uczony jest wtedy karności, czyli między innymi tego, żeby wracał po locie. Oswajany jest także z dźwiękami, które występują na lotnisku, by później, podczas pracy nie wystraszył się ich – mówi sokolnik.
Por. pil. Krzysztof Sobański przyznaje, że od czasu pojawienia się sokolnika w znaczący sposób zmniejszyła się aktywność ptactwa w rejonie lotniska, a tym samym zwiększyło się bezpieczeństwo lotów. Ptaki towarzyszyć będą pilotom do końca misji. W połowie września razem ze swoim opiekunem wrócą na lotnisko w Malborku.
Historia misji
Polski Kontyngent Wojskowy „Orlik 5” dyżur na litewskim lotnisku w Szawle rozpoczął 1 maja. Liczy około 100 żołnierzy i pracowników wojska. Wyposażony jest w cztery samoloty MiG-29 z 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku, z których dwa uzbrojone pełnią całodobowy nadzór bojowy.
W Air Policing Polacy biorą udział po raz piąty. Celem misji NATO, która trwa od 2004 roku, jest patrolowanie przestrzeni powietrznej Republiki Estońskiej, Republiki Litewskiej i Republiki Łotewskiej (kraje te nie mają własnego lotnictwa).
Pierwszym państwem pełniącym dyżury bojowe była Belgia. Do Szawli przyjeżdżali też lotnicy z Danii, Wielkiej Brytanii, Norwegii, Holandii, Niemiec, USA, Turcji, Hiszpanii, Francji, Rumunii, Portugalii i Czech.
autor zdjęć: kpt Marek Kwiatek, sierż. Mirosław Loda
komentarze