Był ostatnim straconym w Wielkopolsce więźniem politycznym, został pochowany w bezimiennym grobie na poznańskim Miłostowie, jednak po 64 latach od egzekucji doczeka się prawdziwego pogrzebu. Pracownicy Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN odnaleźli szczątki Zygmunta Góralskiego „Chmury” żołnierza walczącego z komunistycznym aparatem represji.
– Aby ostatecznie potwierdzić tożsamość osoby, której szczątki ekshumowaliśmy, musimy poczekać na wyniki badań genetycznych – przyznaje prof. Krzysztof Szwagrzyk, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej, który pełni obowiązki szefa Biura Poszukiwań i Identyfikacji. Ale dodaje, że już teraz można mieć niemal stuprocentową pewność, że w grobie spoczywał zamordowany w 1953 roku Zygmunt Góralski „Chmura”, żołnierz Pierwszego Plutonu Szturmowego AK Ziemi Wielkopolskiej. – Jego pochówek został odnotowany w księdze cmentarnej, tyle że pod błędnym nazwiskiem Góralczyk. Zwłoki, tak jak w innych tego typu przypadkach, wrzucono do prostej skrzyni bez wieka, zaś w czaszce wyraźnie widać przestrzał – wylicza prof. Szwagrzyk. Komuniści nie poinformowali rodziny, gdzie zostały ukryte zwłoki żołnierza. „Chmura” nie miał nagrobka. Pojawił się on dopiero 30 lat później, ale widniało na nim nazwisko kolejnego pochowanego w tym miejscu człowieka. – Ekshumacja wymagała od nas rozebrania pomnika i podjęcia na jeden dzień także tych drugich szczątków – informuje prof. Szwagrzyk.
Zygmunt Góralski pochodził ze Żnina (niedaleko Gniezna). Urodził się w 1930 roku. Podczas wojny pracował w gospodarstwie rolnym, potem przez dwa lata był rymarzem w rodzinnej miejscowości. Zajęcie to niezbyt mu jednak odpowiadało. – Nasza ciotka pracowała w Urzędzie Bezpieczeństwa jako sprzątaczka. Załatwiła mu pracę strażnika więziennego w Wągrowcu, bo do UB nie chciał wstępować – wspominał kilka lat temu, w rozmowie z lokalnym portalem palukitv.pl, brat Zygmunta, Wacław Góralski. Przyszły żołnierz przeprowadził się i od kwietnia 1949 roku zaczął pilnować więźniów. W Wągrowcu, na przełomie 1949 i 1950 roku poprzez swoją dziewczynę, nawiązał też pierwsze kontakty z przeciwnikami komunizmu. Poznał przede wszystkim Zygmunta Biskupa, z którym postanowił założyć partyzancki oddział. Na początek Góralski miał uwolnić z zakładu karnego dwóch młodych mężczyzn przetrzymywanych za posiadanie broni i znieważenie portretu Stalina. Wykorzystał moment, kiedy części jego kolegów nie było w pracy. Z wieżyczki strażniczej spuścił na spacerniak sznurową drabinę, po której wspięli się więźniowie. Następnie w trójkę przeskoczyli przez mur i uciekli do lasu. Zabrali ze sobą pepeszę, pistolet TT oraz kilkanaście sztuk amunicji. Poza miastem rozdzielili się. Była wiosna 1950 roku.
„Chmura” długo błądził po lasach w okolicy Chodzieży i Wągrowca, usiłując nawiązać kontakt ze swoim oddziałem. Bezskutecznie. Przez kolejny rok ukrywał się w leśnej ziemiance, by jesienią 1951 roku wrócić do mieszkania rodziców w Żninie. Jak opowiadał w cytowanym portalu jego brat, bliscy przygotowali dla niego kryjówkę pod podłogą w pobliżu pieca. I pewnie mógłby się tam długo ukrywać, gdyby pewnego wieczoru nie zapragnął spotkać się z dawnymi kolegami. Ktoś na niego doniósł i niebawem został aresztowany. Prokurator oskarżył go między innymi o przynależność do nielegalnej organizacji, dezercję i o strzelanie do funkcjonariusza bezpieki podczas obławy. Wyrok mógł być tylko jeden: kara śmierci. Na egzekucję Góralski czekał pół roku. 30 marca 1953 roku został zastrzelony w poznańskim więzieniu. 47 lat po jego śmierci Sąd Okręgowy w Poznaniu unieważnił wyrok, który „Chmura” usłyszał na sali sądowej. – Cieszę się, że udało nam się odnaleźć jego szczątki. To najlepszy dowód, że rozpoczęta lata temu praca przynosi efekty – podkreśla prof. Szwagrzyk.
Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN zbiera wszelkie informacje na temat miejsca spoczynku ofiar komunistycznego terroru. Pomaga w tym analiza dokumentów, rozmowy z rodzinami czy świadkami historii. Kolejnym krokiem jest poszukiwanie miejsc pochówku, a następnie ekshumacje. A wszystko po to, by pomordowani mogli mieć po latach godny pogrzeb. Największym przedsięwzięciem zespołu badaczy IPN były prace prowadzone przez pięć lat na warszawskiej Łączce. To część cmentarza Powązkowskiego, na której pod osłoną nocy grzebane były ofiary egzekucji. Z ziemi udało się wydobyć szczątki około 200 ofiar, a w ostatnim etapie poszukiwań z Łączki wydobyto kilka tysięcy kości, które wymagają jeszcze dokładnych badań. Prawdopodobnie należą one do około 100 osób. Wśród zidentyfikowanych znaleźli się między innymi ppłk Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”, czy mjr Hieronim Dekutowski „Zapora”.
– W tej chwili prowadzimy prace w kilku miejscach jednocześnie, między innymi na terenie więzienia na Rakowieckiej w Warszawie, na Opolszczyźnie, w miejscu, gdzie zostali zamordowani żołnierze z oddziału kpt. Henryka Flame „Bartka”, czy na Wileńszczyźnie w okolicach Solecznik, gdzie spoczywa na przykład Jan Borysewicz „Kryś”, dowódca oddziału partyzanckiego AK – informuje prof. Szwagrzyk.
autor zdjęć: Krzysztof Szwagrzyk / IPN
komentarze