Największym zagrożeniem dezinformacyjnym dla Polski jest Federacja Rosyjska, a jej głównym celem jest wzbudzanie strachu oraz deprecjonowanie polskich władz – mówi płk Remigiusz Żuchowski, zajmujący się w resorcie obrony m.in. analizą przestrzeni informacyjnej. Dlatego, jak dodaje, reakcja na działania propagandy musi być kompleksowa.
Analizując przestrzeń informacyjną, zajmuje się Pan w ramach swoich badań także koncepcją patogenów informacyjnych. Czym są te patogeny?
Płk Remigiusz Żuchowski: Teorię patologii informacji opracowała Anita Lewandowska, doktorantka z Uniwersytetu Gdańskiego, a ja tę teorię podchwyciłem. Moim zdaniem doskonale odzwierciedla ona to, co dzieje się obecnie w środowisku informacyjnym i pozwala rozszyfrować, kto z przekazujących informacje ma dobre, a kto złe intencje. Patogenem informacyjnym jest celowo ukształtowana, nieprawdziwa informacja, będąca jednocześnie potencjalnie wiarygodna i logiczna. Podawana jest odbiorcom, m.in. konkretnym osobom, grupom społecznym, firmom, mediom czy organizacjom pozarządowym, aby wytworzyć u nich wrażenie, że jest prawdą i wymusić określoną reakcję. Porównując do medycyny, taki patogen jest jak komórka rakowa, może się rozprzestrzeniać zarażając sąsiednie zdrowe komórki i niszczyć cały organizm. Patogeny informacyjne zmieniają nasze zachowania, tworzą wypaczoną rzeczywistości i doprowadzają do zaburzenia wartości, którymi dotąd się posługiwaliśmy. Przykładem może być negatywna narracja dotycząca żołnierzy wyklętych. „Zarażone” nią osoby nawet bohaterskie czyny tych żołnierzy mogą interpretować jako zbrodnicze.
Dlaczego patogeny informacyjne są takim zagrożeniem?
Wpisują się w szerszą technikę manipulacji zwaną kontrolą odbitą. Polega ona na wykorzystaniu naszych reakcji, często odruchowych, na odpowiednio podany patogen. Nadawca podrzuca odbiorcy tak skonstruowaną informację, w taki sposób i o takim czasie, aby wywołać w niego określone zachowanie i manipulować nim. Często przy tym „gra” na negatywnych emocjach, jak zazdrość czy zawiść albo wykorzystuje istniejące animozje. Na przykład rosyjscy eksperci przekonują obywateli Białorusi, że budowane w Polsce wojska obrony terytorialnej są skierowane przeciwko nim. Ma to wywołać u Białorusinów poczucie zagrożenia, które doprowadzi do jeszcze ściślejszego sojuszu z Rosją, aby w razie napaści broniła ich przed Polską. Zresztą największym ośrodkiem wprowadzającym patogeny do polskiej przestrzeni informacyjnej jest właśnie Federacja Rosyjska, a jej głównym celem jest wzbudzanie strachu w naszym społeczeństwie oraz deprecjonowanie polskich władz.
Gdyby przygotowane przez Rosję patogeny osiągnęły cel, efekt byłby katastrofalny. Społeczeństwo uznałoby, że nasz rząd i samorządy nie są zdolne do zapewnienia stabilności polskiemu państwu i należy poszukać alternatywnego ośrodka władzy. Kiedy Rosja, wykorzystując taką sytuację, wkroczyłaby do naszego kraju, jak to miało miejsce na przykład w latach 1939 i 1944, Polacy uznaliby to za dobre rozwiązanie.
A inne przykłady działania takich patogenów?
Najlepszym współczesnym przykładem jest casus Ukrainy i to zarówno walka informacyjna prowadzona przez Rosję wewnątrz swojego państwa, gdzie odbiorcami są obywatele rosyjscy, jak i na zewnątrz: na Ukrainie, w przestrzeni postsowieckiej czy wobec świata zachodniego. Na przykład w rosyjskich przekazach propagandowych skierowanych do Polaków bardzo szybko pojawiła się informacja sugerująca, że wszystkie osoby protestujące na Majdanie mają skłonności faszystowskie. To był dobrze pomyślany przekaz wykorzystujący antagonizmy między Polakami i Ukraińcami z okresu II wojny światowej związane m.in. ze zbrodniami UPA. Natomiast przykładem zakłamywania historii przez reżim sowiecki był Katyń. Rosjanie fałszując rzeczywistość chcieli, aby państwa zachodnie uwierzyły, że za tę zbrodnię odpowiadają Niemcy. Mieli jednak świadomość, że prawda dość szybko wypłynie, więc dla zakłócenia postrzegania tamtych wydarzeń wykorzystali kolejny patogen, czyli tzw. anty-Katyń – oskarżyli Polaków o wymordowanie 100 tys. jeńców bolszewickich podczas wojny 1919–1921. To był niestety sukces sowieckiej propagandy. Jak bardzo ten stereotyp utrwalił się u naszych zachodnich partnerów doświadczyłem w rozmowie z jednym z oficerów Europy Zachodniej. Dyskutując na temat polskich zasług w zatrzymaniu czerwonej fali w 1920 roku przyznał, że Polacy popełnili błąd mordując tylu rosyjskich jeńców.
W jednym z wystąpień powiedział Pan, że obecnie łatwiej ulegamy manipulacji niż w przeszłości, dlaczego?
Większa podatność wynika z dużej ilości informacji oraz dostępu do wielu kanałów informacyjnych. Patrząc na młodzież, która nie rozstaje się ze smartfonami, możemy nazwać ich „internetowymi tubylcami”. Młody człowiek, żyjący w wirtualnym świecie przez kilkanaście godzin na dobę, jest pragmatyczny, często ulega znudzeniu, szybko podejmuje decyzje, ale także szybko zniechęca się, jeżeli napotyka trudności. Taka osoba potrafi bardzo szybko wyszukać interesujące ją informacje, ale z reguły nie szuka informacji alternatywnych. Żyjąc w czasach demokracji i wolności młodzi ludzie nie umieją też ocenić wiarygodności źródła informacji i każde traktują z takim samym zaufaniem: blogerów, użytkowników mediów społecznościowych i prawdziwych ekspertów. Co gorsza, szybciej i łatwiej dociera do nich przekaz np. z Facebooka, niż informacje od autorytetów. Problemem jest też ograniczony poziom wiedzy ogólnej u wielu osób, który ułatwia informacyjną agresję. Podczas przetwarzania informacji nieprawdziwej mamy często niewystarczającą ilość danych, aby skorygować kłamliwy przekaz.
Czy są osoby lub społeczeństwa bardziej zagrożone patogenami informacyjnymi?
Nie znam nikogo, kto byłyby całkowicie odporny na działanie patogenów. Każdego można przekonać np., że pakt Ribbentrop–Mołotow nie przyczynił się do wybuchu II wojny światowej, a Rosjanie w 1939 roku ratowali Polskę z niemieckiej opresji. Uważam jednak, że najbardziej narażone na częste i zmasowane ataki są osoby pełniące najważniejsze funkcje w państwie i podejmujące kluczowe decyzje, bo to wobec nich toczona jest nieustanna wojna informacyjna. Zagrożone są też społeczeństwa państw postsowieckich, bowiem Rosja nieustannie dąży w nich do odbudowania swoich wpływów. Co prawda społeczeństwa tych państw, poddawane przez wiele lat indoktrynacji i zakłamywaniu, mają naturalną nieufność do propagandy, jednak w miarę upływu lat od odzyskania wolności pojawiło się pokolenie, które nie pamięta czasów komunizmu i ma coraz większe zaufanie do komunikatów.
To jak się bronić przed dezinformacją?
Agresor informacyjny posiada nieograniczony dostęp do naszych umysłów, a współczesny świat sprzyja rozprzestrzenianiu się patogenów. Dlatego reakcja na działania propagandy i dezinformacji musi być bezkompromisowa i kompleksowa. Podstawowym zadaniem jest budowanie w społeczeństwie świadomości technik manipulacji, umiejętności selekcjonowania patogenów czy rozpoznawania dróg ich dotarcia do nas. Bądźmy czujni, analizujmy informacje, a przede wszystkim nie poddawajmy się zewnętrznym narracjom przekonującym nas o słabości naszego państwa i sile naszych sąsiadów.
*****
Płk Remigiusz Żuchowski jest absolwentem Wyższej Szkoły Oficerskiej w Toruniu. Służbę rozpoczął w 1998 roku w 9 Brygadzie Kawalerii Pancernej. Dwukrotny uczestnik misji w Iraku. Służył m.in. w Eurokorpusie w Strasburgu, w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego oraz w Dowództwie Wojsk Obrony Terytorialnej. Obecnie pracuje na rzecz programu „Legia Akademicka” skierowanego do polskich studentów. Ponadto od 2009 roku zajmuje się teorią i praktyką analizy przestrzeni informacyjnej.
autor zdjęć: grafika PZ
komentarze