moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Dywizjon 303 na ekranie – odsłona pierwsza

Historia udziału polskich pilotów w bitwie o Anglię była dotychczas pokazywana na ekranie jako wątek poboczny. Wraz z pozostałymi producentami od dawna wiedzieliśmy jednak, że to materiał na cały film – mówi Michael Paszko, producent filmu „Hurricane”, który można już oglądać w Polsce.

Na ekrany kin wszedł właśnie film „Hurricane”, w Polsce wyświetlany pod tytułem „303. Bitwa o Anglię”. Skąd pomysł na ekranizację losów Dywizjonu 303?

Michael Paszko: Wychowywałem się w Polsce i Stanach Zjednoczonych, zaś moi wspólnicy w Wielkiej Brytanii, większość nas mówi po polsku i dobrze zna polską historię. Wywodzimy się z rodzin o tradycjach patriotycznych, jesteśmy miłośnikami historii. Największy udział w zainspirowaniu nas tym tematem miał dziadek jednego z producentów, Władysław Basza. To weteran 2 Korpusu, walczył pod Monte Cassino, a po wojnie osiadł w Wielkiej Brytanii. Z zapartym tchem słuchaliśmy jego wojennych opowieści. Historie te były tak fascynujące, że w końcu zrodził się pomysł na film.

Wcześniej kinowy obraz o swoim dywizjonie zrobili Czesi („Ciemnoniebieski świat”), który okazał się sporym sukcesem. Były także ekranizacje z lat 60. losów Polaków walczących w bitwie o Anglię, ale lata świetności tych produkcji już dawno minęły. W międzyczasie losy pilotów latających w polskich dywizjonach pokazywano w kilkuminutowych, pobocznych wątkach. My wiedzieliśmy od samego początku, że ta piękna historia stanowi materiał na cały film.

Tak zaczęliśmy pracować nad pierwszą wersją scenariusza. Finalnie powstało ich około dwudziestu pięciu, ale przez cały czas przyświecał nam jeden cel – miała być to opowieść, która będzie zrozumiana przez odbiorców na całym świecie. Nawet w krajach, w których ludzie nie mają żadnego pojęcia o bitwie o Anglię i potraktują ten film jako kolejną produkcję o wojnie, samolotach i miłości.

Biorąc się za produkcję filmu o Dywizjonie 303, musieliście wiedzieć, że natychmiast będzie on porównywany do słynnej książki Arkadego Fiedlera, która ma w Polsce status ikony.

Oczywiście znamy treść reportażu Arkadego Fiedlera, ale nie czerpaliśmy z niego żadnych wątków. Po pierwsze, synowie autora pracowali równolegle z inną ekipą nad ekranizacją książki. Nasz scenariusz oparty jest natomiast na takich pozycjach jak „Sprawa honoru. Dywizjon 303 Kościuszkowski”, „Dziennik działań bojowych Dywizjonu 303” czy „Polish Air Forces Operations Record Book”. Od samego początku wiedzieliśmy, że nasz film będzie skierowany do widzów na całym świecie, więc stworzyliśmy scenariusz, który jest zgodny historycznie, a jednoczenie łatwy i zrozumiały w odbiorze. Chcemy, by nasz film zrobił dla historii polskich lotników tyle, ile dla historii lądowania w Normandii zrobił słynny „Szeregowiec Ryan”. Znajomość tego wydarzenia po premierze filmu Stevena Spielberga diametralnie się poprawiła.

W przypadku każdego filmu historycznego pada pytanie o wierność realiom...

Postawiliśmy sobie za punkt honoru, aby wybrane przez nas lokalizacje były jak najbardziej autentyczne. Ze względu na niższe koszty początkowo rozważaliśmy nakręcenie filmu w Czechach, Rumunii lub na Malcie. Ostatecznie zdecydowaliśmy, że wierność realiów jest dla nas najważniejsza. To przecież także dzięki Dywizjonowi 303 w Anglii jest bardzo dużo miejsc, które nie zostały zniszczone i wyglądają tak samo jak przed laty. Wiele scen kręciliśmy na historycznych lotniskach z czasów drugiej wojny światowej, na przykład White Walton. Pracowaliśmy także w koszarach Malta Baracks, w których stacjonowały wojska kanadyjskie oraz amerykańskie, a także w Uxbridge Bunker, historycznym centrum dowodzenia RAF.

Także każdy z aktorów grających w  filmie musiał odrobić pracę domową. Iwan Rheon jest Walijczykiem, dlatego dużo wiedział o bitwie o Anglię, ale nie miał pojęcia o wkładzie polskich pilotów. Braki te nadrabiał podczas przygotowania się do roli, między innymi przeczytał autobiografię Jana Zumbacha. Nie było mowy o żadnej improwizacji, cała obsada chciała możliwie wiernie odwzorować swoich bohaterów. Tym bardziej, że postaci te są niezwykle barwne. Na przykład historia Zumbacha pokazana w naszym filmie to tylko wycinek. Na podstawie jego powojennych losów może nakręcić przynajmniej dwa kolejne filmy!

Jest jeszcze jedna ważna kwestia. Przy doborze aktorów założyliśmy, że każda postać w filmie będzie odgrywana przez swojego krajana. W rolę czeskiego pilota Josefa Františka wciela się Kryštof Hádek. Podobnie w przypadku niemieckich i polskich pilotów. Wyjątkiem jest tutaj Iwan Rheon, który musiał nauczyć się polskiego.

Iwan Rheon mówi po polsku?

Iwan bardzo intensywnie przygotowywał się do roli i uczył się polskiego. Swoje kwestie wypowiada właśnie w tym języku. Polski widz jest jednak bardzo wyczulony nawet na najmniejsze niedociągnięcia językowe, dlatego rodzimy dystrybutor zdecydował się na dubbing. Jednak w wersji filmu, którą będzie można obejrzeć poza Polską, jego kwestie nie są dubbingowane i uważam, że wyszły bardzo dobrze.

Czy samoloty, które zobaczymy na ekranie, to maszyny pamiętające czasy II wojny światowej, czy efekt pracy rekonstruktorów?

Mieliśmy na planie jednego z dziewięciu prawdziwych, wciąż latających Hurricane’ów. Był to samolot, który wyglądał jakby dopiero co wyjechał z fabryki. Za jego sterami zasiadł pilot, który jest wielokrotnym mistrzem Red Bull Air Race. To on wykonywał dla nas akrobacje w powietrzu, które można zobaczyć na ekranie. Messerschmittów 109 oraz 108 zachowało się znacznie więcej niż Hurricane’ów i nimi także dysponowaliśmy. Oprócz tego stworzyliśmy modele w skali 1:1. Dla laika nawet z bliska były one praktycznie nie do rozpoznania. Powiem szczerze, że sam niejednokrotnie pomyliłem się biorąc model za oryginał.

Sceny kręcone w powietrzu są nie tylko czasochłonne, ale także bardzo trudne do odwzorowania. Nawet przy prawdziwych samolotach i wiernie odwzorowanych modelach mogą wyglądać po prostu nieatrakcyjnie.

Zdjęcia w powietrzu kręciliśmy za pomocą specjalnych kamer. Początkowo zakładaliśmy 244 ujęć wizualnych. Ostatecznie do filmu trafiło ich prawie 600. Nie wszystko jednak dało się nakręcić, trzeba było posiłkować się komputerem. Od walk powietrznych, przez palące się budynki, po gwieździste niebo. Wymagało to od nas ogromu pracy, dlatego po zakończeniu zdjęć spędziliśmy jeszcze 8 miesięcy na postprodukcji w studio filmowym.

Ile z tego, co zobaczy widz, jest pracą operatora, a ile grafika?

Około 80 procent ujęć przedstawiających walki powietrzne to efekty specjalne.

Skoro już jesteśmy przy walkach powietrznych – w jaki sposób były one odwzorowywane? Konsultowano je pod względem lotniczym, na przykład z weteranami?

Mieliśmy cały sztab konsultantów. Od historyków po ludzi związanych ze współczesnym RAF-em. Bywały dni, w których na planie było obecnych ponad 20 osób z rodzin żołnierzy dywizjonu. Od samego początku produkcji wspierali nas radą i konsultowali kolejne etapy produkcji.

Trudno będzie uniknąć porównań „Hurricane” do filmu, o którym już Pan wspomniał, czyli „Dywizjonu 303”, który niebawem także będzie miał swoją premierę. Proszę powiedzieć, dlaczego widz ma wybrać Pańską produkcję?

Z doniesień prasowych wynika, że film „Dywizjon 303. Historia prawdziwa” jest inspirowany książką Arkadego Fiedlera i skierowany głównie do polskiego odbiorcy. My z kolei nie nakręciliśmy ekranizacji i myślimy o szerszej publiczności. Naszą mocną stroną jest obsada oraz budżet, który pozwolił na wysoki poziom efektów wizualnych. W takich filmach są one kluczowe. Nie traktujemy całej tej sytuacji jako wyścigu, to widz wybierze, co chce obejrzeć. Koniec końców, im więcej filmów przypominających historię Dywizjonu 303, tym lepiej.

Rozmawiał: Michał Zieliński

autor zdjęć: materiały dystrybutora

dodaj komentarz

komentarze

~morelka
1535537940
Niestety ani Rheon, ani Dorociński, ani Gibson nie uratowali tego filmu. Zawiodłam się, chociaż zgadzam sie z tym, że bardzo wazne jest by o Dywizjonie mowic wogole. No coz, pierwsza proba niezbyt udana, ale wciaz jest nadzieja w polskiej produkcji.
EA-01-C2-B3
~Łukasz
1535300880
Obsada fajna, ale mimo to film rozczarował. Ciekawe czy Polacy sprostają zadaniu i przynajmniej nie pomylą faktów historycznych...
BF-70-AE-3C
~Pilot
1535202240
Widziałem oba filmy , i niestety mimo że Brytyjska produkcja miała ponad 4 x większy budżet od Polskiej, to "Dywizjon 303 - historia prawdziwa" ma zdecydowanie lepsze efekty i zdjęcia. Historia się lepiej opowiada. Dałbym Polskiej produkcji "Dywizjonu 303" 2:0 z Anglikami. Choć z drugiej strony namawiam na zobaczenie jednej i drugiej produkcji. Angielski film ma premierę kinową tylko w Polsce . A na całym świecie dostępny będzie w necie od września 2018.
12-B1-21-20

Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
 
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Homar, czyli przełom
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Bój o cyberbezpieczeństwo
Olimp w Paryżu
Ostre słowa, mocne ciosy
Wojsko otrzymało sprzęt do budowy Tarczy Wschód
Czworonożny żandarm w Paryżu
Aplikuj na kurs oficerski
Ogień Czarnej Pantery
Terytorialsi zobaczą więcej
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Olympus in Paris
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Polskie „JAG” już działa
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Pożegnanie z Żaganiem
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
„Szczury Tobruku” atakują
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Co słychać pod wodą?
Transformacja wymogiem XXI wieku
Medycyna „pancerna”
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Użyteczno-bojowy sprawdzian lubelskich i szwedzkich terytorialsów
Jesień przeciwlotników
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
„Feniks” wciąż jest potrzebny
Zyskać przewagę w powietrzu
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Determinacja i wola walki to podstawa
Setki cystern dla armii
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Mniej obcy w obcym kraju
Zmiana warty w PKW Liban
Wybiła godzina zemsty
Karta dla rodzin wojskowych

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO