Prawdomówny, bezkompromisowy, skromny, z dystansem do siebie i świata. Między innymi takimi cechami ujmuje major Aleksander Tarnawski. – Jest człowiekiem wyjątkowym i darzymy go ogromnym szacunkiem – mówią żołnierze wojsk specjalnych. Ostatni żyjący cichociemny spadochroniarz Armii Krajowej skończył dziś 100 lat!
Mjr Aleksander Tarnawski jest laureatem Buzdygana „Polski Zbrojnej”. Na zdjęciu Maciej Podczaski, dyrektor Wojskowego Instytutu Wydawniczego, wręcza nagrodę szacownemu laureatowi. Fot. Michał Niwicz
Major Aleksander Tarnawski, cichociemny, spadochroniarz Armii Krajowej, setne urodziny świętuje w gronie najbliższych, bo ze względu na pandemię koronawirusa jubilata nie mogą odwiedzić wszyscy przyjaciele i znajomi. – Ale telefon dzwoni bez przerwy od kilku dni – mówi Elżbieta Tarnawska, żona jubilata. – To miłe, że pamiętacie o Aliku – dodaje.
Życzenia – za pośrednictwem połączenia wideo – złożył jubilatowi premier Mateusz Morawiecki oraz minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. – Pana losy są dla nas świadectwem prawdziwego umiłowania Ojczyzny. Panie Majorze dziękujemy za Pana służbę, za patriotyzm. Jest Pan wzorem nie tylko dla żołnierzy, jest Pan wzorem dla każdego Polaka – powiedział szef resortu obrony. Major Tarnawski, na pytanie: czy żołnierze pozostają z nim w kontakcie, odpowiedział bez wahania: „O tak! Dbają, by niczego mi nie zabrakło. Są wspaniali, cały czas troszczą się o mnie żołnierze jednostki Agat i GROM”. Dziś do domu państwa Tarnawskich w Gliwicach przyjechał gen. bryg. dr Sławomir Drumowicz, dowódca Komponentu Wojsk Specjalnych.
Na czym polega wyjątkowość pana Aleksandra? – To niezwykle skromny i mądry człowiek, który zawsze mówił, by kierować się rozumem, a nie ulegać różnym ideologiom. Podkreśla, że patriotyzm to nie tylko walka za ojczyznę, lecz także praca dla niej – mówi płk. rez. Piotr Gąstał, były dowódca Jednostki Wojskowej GROM i przyjaciel Aleksandra Tarnawskiego. – Prawdomówny, bezkompromisowy, z dystansem do siebie i świata. Był niepokorny, bezpośredni i krytyczny wobec swoich przełożonych, którym nie bał się mówić prosto w oczy tego, co myśli. Nie wypinał piersi po medale i odznaczenia, choć one i tak same go znajdowały. To jeden z ostatnich Polaków wychowanych i wykształconych w II Rzeczypospolitej zgodnie z rycerskimi wartościami – dodaje Krzysztof „Puval” Puwalski, były oficer JW GROM.
Urodzinowe życzenia mjr. Tarnawskiemu złożył dzisiaj także minister Mariusz Błaszczak. Fot. MON
Aleksander Tarnawski urodził się 8.01.1921 roku w Słocinie na Podkarpaciu. Wakacje 1939 roku spędzał u ciotki w Rabce. – Spodziewaliśmy się, że wybuchnie wojna i w końcu tak się stało. Pamiętam, że zza wzgórza wyleciał niemiecki dwupłatowiec rozpoznawczy i dwukrotnie przeleciał nad miastem. To było dla mnie ostateczne potwierdzenie wybuchu wojny – mówił. Musiał przerwać studia na Wydziale Chemicznym Uniwersytetu Lwowskiego. Nie został jednak zmobilizowany, lecz z ojcem i młodszym o dwa lata bratem, ruszył na wschód. – Oni szybko zawrócili do Rabki, uznali, że ta wędrówka nie ma sensu. Ja nie wróciłem. Z czasów studiów znałem Lwów i miałem tam kwaterę, więc się zatrzymałem. Niestety, nie na długo. Wszyscy wiemy, co się wydarzyło 17 września 1939 roku – mówił Tarnawski.
Film: JW GROM
Postanowił jechać do Francji, potem udał się do Wielkiej Brytanii. W Szkocji dostał propozycję szkolenia się w formacji cichociemnych. Zgodził się od razu. – Oczywiście byłem patriotą. Ale to było coś naturalnego. Bez wielkich haseł, bez egzaltacji – mówił o swojej decyzji Aleksander Tarnawski. Od początku wiedział, że pisze się na bardzo niebezpieczną misję: szkolenie, lot samolotem, skok do ogarniętej wojną Polski i kolejne zadania. Szkolenie przeszedł bez problemów, pierwszego skoku się bał, ale już kolejne wspomina jako „niezwykle przyjemne przeżycie”. Podróż do Polski odbyła się w nocy z 16 na 17 kwietnia 1944 roku. Wylądował w Baniosze pod Piasecznem. Po skoku przekazał wyposażenie oraz pieniądze żołnierzom Armii Krajowej i pojechał do Warszawy, by zameldować się w punkcie kontaktowym. Trafił do Zgrupowania Zachód Okręgu Nowogródek AK, pod rozkazy Jana Wasiewicza „Lwa”. Wojna skończyła się dla Tarnawskiego w momencie, gdy czerwonoarmiści rozpoczęli aresztowania żołnierzy Armii Krajowej. Aleksander Tarnawski wrócił wtedy do przerwanych studiów i kariery naukowej.
Przez wiele lat pracował w zakładach chemicznych w Instytucie Przemysłu Tworzyw i Farb w Gliwicach. O jego wojennej przeszłości długo nikt nie wiedział, nawet żona Elżbieta. Ale informacja o tym, że w Gliwicach mieszka i pracuje cichociemny, żołnierz AK, dotarła z czasem do żołnierzy Jednostki Wojskowej GROM, która dziedziczy tradycje CC. Żołnierze GROM-u zaprosili Aleksandra Tarnawskiego na święto jednostki. To był początek wielkiej przyjaźni między Tarnawskim a specjalsami. Szczególnie bliscy są mu żołnierze GROM-u, ale i gliwickiej jednostki specjalnej Agat. Ci ostatni na co dzień troszczą się o państwa Tarnawskich.
Mimo upływu lat mjr Aleksander Tarnawski jest w dobrej kondycji i zdrowiu. Gdy miał 94 lata, wykonał skok spadochronowy w tandemie z żołnierzem GROM-u.
200 lat Panie Aleksandrze!
autor zdjęć: Michał Niwicz, MON, DKWS
komentarze