To była niedziela 12 maja 1935 roku. Około godziny 21.00 Polskie Radio przerwało nadawanie programu, by ogłosić komunikat nadzwyczajny o śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego. Wiadomość ta rozniosła się lotem błyskawicy po całym kraju i dotarła daleko poza jego granice. Nagłówki gazet od Tokio po Nowy Jork brzmiały: „Odszedł wielki Polak”.
Józef Piłsudski na Kasztance przyjmuje defiladę Wojska Polskiego na placu Saskim 11.XI.1926.
O tym, że Józef Piłsudski jest chory, wiedziano powszechnie od 11 listopada 1934 roku, kiedy to zasłabł podczas defilady na Polu Mokotowskim. Zebrane konsylium lekarskie orzekło, że Marszałek zapadł na ciężką niewydolność nerek. Niestety była to błędna diagnoza, a leczenie i diety tylko pogłębiły prawdziwą chorobę. Kiedy w kwietniu 1935 roku Piłsudski doznał gwałtownych napadów bólu w okolicy wątroby, natychmiast wezwano z Wiednia wybitnego internistę prof. Karela Frederika Wenckebacha. Po zbadaniu Marszałka profesor nie krył przed nim, że diagnoza jest równoznaczna z wyrokiem śmierci: złośliwy nowotwór żołądka z przerzutami do wątroby…
Naczelny Wódz świadomy, że kres jego życia może nastąpić w każdej chwili, nie zamierzał się oszczędzać. W relacjach jego współpracowników wciąż przewija się jeden motyw, że pracował do samego końca i nieustannie przestrzegał, najbardziej przed podziałami w narodzie, które służą jedynie wrogom Polski. Jego przeczucia co do wybuchu wojny były wręcz prorocze. Wacław Jędrzejewicz w swoich wspomnieniach zapisał słowa, które Marszałek wypowiedział do adiutanta mjr. Romana Michałowskiego w 1931 roku: „Czy wy zdajecie sobie sprawę z niebezpieczeństwa grożącego Polsce od wewnątrz i od zewnątrz? Co się stanie, gdy mnie zabraknie? […] Jeśli Polacy, wszyscy Polacy, nie wezmą się do roboty w obronie interesów kraju, a mnie zabraknie, to za dziesięć lat Polski nie będzie”. Gdy 26 stycznia 1934 roku podpisano na dziesięć lat polsko-niemiecką deklarację o niestosowaniu agresji, Piłsudski skwitował to krótko: „Dobre stosunki Polski z Niemcami mogą trwać jeszcze cztery–pięć lat. Za więcej nie ręczę”. Historia pokazała, że nie pomylił się ani o jotę.
Śmierć Marszałka
Ostatnimi z polityków i wojskowych, których Piłsudski przyjął w Belwederze, byli minister spraw zagranicznych Józef Beck oraz gen. Edward Rydz-Śmigły, a więc ludzie, którzy w najbliższych latach mieli odegrać pierwszoplanowe role w Rzeczypospolitej. 11 maja wystąpił silny krwotok żołądka u Marszałka, który tracił przy tym wielokrotnie przytomność. Śmierć przyszła następnego dnia o godzinie 20.45. Ostatniego namaszczenia umierającemu udzielił ks. Władysław Korniłowicz z Zakładu dla Ociemniałych w Laskach pod Warszawą. Józef Piłsudski odszedł w otoczeniu najbliższych, w obecności żony Aleksandry oraz córek Jadwigi i Wandy.
Z powodu śmierci Marszałka jeszcze tej samej nocy odbyło się specjalne posiedzenie Rady Gabinetowej pod przewodnictwem prezydenta Ignacego Mościckiego oraz premiera Walerego Sławka. Głównym zagadnieniem posiedzenia było obsadzenie ważnych stanowisk, które Piłsudski piastował do ostatnich chwil życia. Zdecydowano więc, że generalnym inspektorem sił zbrojnych zostanie gen. Rydz-Śmigły, a na czele Ministerstwa Spraw Wojskowych stanie gen. Tadeusz Kasprzycki. Na jednoczesnym tej nocy posiedzeniu Rady Ministrów ogłoszono żałobę narodową: wszystkie flagi na budynkach administracji państwowej opuszczono do połowy masztów, a wojsko i administrację zobowiązano do sześciotygodniowej żałoby, podczas której oficerowie i podoficerowie zawodowi oraz urzędnicy mieli nosić na lewym przedramieniu czarne opaski.
Józef Piłsudski z żoną Aleksandrą oraz córkami – Wandą i Jadwigą w 1928 r.
Po zakończeniu obu nadzwyczajnych posiedzeń prezydent, premier wraz z ministrami oraz parlamentarzyści udali się do Belwederu, aby oddać cześć zmarłemu. Nazajutrz niemal wszystkie gazety (oprócz endeckiej „Gazety Warszawskiej”) na pierwszych stronach wydrukowały „Orędzie do Narodu” wystosowane przez prezydenta Mościckiego. Otwierało je patetyczne stwierdzenie:
„Do Obywateli Rzeczypospolitej!
Pierwszy Marszałek Polski Józef Piłsudski życie zakończył. Wielkim trudem swego życia budował siłę w Narodzie, geniuszem umysłu, twardym wysiłkiem woli Państwo wskrzesił… Prowadził je ku odrodzeniu mocy własnej, ku wyzwoleniu sił, na których przyszłe losy Polski się oprą. Za ogrom jego pracy danym mu było oglądać Państwo nasze jako twór żywy, do życia zdolny, do życia przygotowany, a armię naszą – sławą zwycięskich sztandarów okrytą… Ten największy na przestrzeni całej naszej historii człowiek z głębi dziejów minionych moc swego ducha czerpał i nadludzkim wytężeniem myśli drogi przyszłe odgadywał”.
Pożegnanie Naczelnego Wodza
Uroczystości pogrzebowe trwały od 13 do 18 maja. W tych dniach trumna z ciałem marszałka Piłsudskiego została przewieziona specjalnym pociągiem z Warszawy do Krakowa, by tam spocząć w krypcie św. Leonarda na Wawelu. W orszaku pogrzebowym znaleźli się prezydent, premier, ministrowie, parlamentarzyści, generalicja, duchowieństwo, cały korpus dyplomatyczny, przedstawiciele stronnictw politycznych, w tym wielu opozycyjnych (m.in. PPS wystawiło poczty sztandarowe) oraz dziesiątki tysięcy zwykłych ludzi, którzy zmienili pogrzeb Marszałka w wielką manifestację patriotyzmu i jedności narodowej. Stanisław Cat-Mackiewicz zapisał później: „Piłsudski miał fanatycznych wielbicieli, którzy go kochali więcej niż własnych rodziców, niż własne dzieci, ale było wielu ludzi, którzy go nienawidzili, miał całe warstwy ludności, całe dzielnice Polski przeciwko sobie, potężną nieufność do siebie. I oto nie znać było tego w dniu pogrzebu”.
Uroczystą oprawę pogrzebu Marszałka zapewniło przede wszystkim Wojsko Polskie. Kiedy specjalny pociąg wjechał na krakowski dworzec, trumnie Naczelnego Wodza na wagonie-lawecie asystowało dwóch szwoleżerów i sześciu generałów z wyciągniętymi szablami. Jednym z nich był adiutant i przyjaciel Piłsudskiego – gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Kiedy platforma z trumną znalazła się naprzeciw podium, na którym stali prezydent Mościcki, gen. Rydz-Śmigły, gen. Kazimierz Sosnkowski i rodzina Marszałka, ośmiu generałów, z Juliuszem Rómmlem na czele, przeniosło trumnę na lawetę armatnią ciągnioną przez sześć czarnych koni. Kondukt pogrzebowy otwierał oddział doboszy, następnie szła orkiestra wojskowa i poczty sztandarowe wszystkich pułków Wojska Polskiego oraz rumuńskiego 16 Pułku Piechoty, którego zmarły był honorowym dowódcą.
Józef Piłsudski z oficerami
Tuż przed lawetą z trumną szli tak cenieni przez Marszałka weterani powstania styczniowego oraz 34 weteranów I Kompanii Kadrowej. Lawetę z trumną otaczało 12 adiutantów z obnażonymi szablami. Za nią szła żona Piłsudskiego prowadzona przez gen. Rydza-Śmigłego. Ponadto w kondukcie kroczyło prawie 80 generałów. Kondukt idący krakowskimi ulicami ciągnął się przez kilka kilometrów, ubezpieczany przez około pięciu tysięcy żołnierzy. Po odprawieniu przez arcybiskupa Adama Sapiehę mszy żałobnej w kościele Mariackim kondukt przejechał na Wawel, gdzie generałowie złożyli trumnę z ciałem swojego Naczelnego Wodza w krypcie św. Leonarda. Ostatni raz na tej uroczystości rozdzwonił się dzwon Zygmunta, a działa ustawione na wawelskim wzgórzu oddały 101 strzałów armatnich. W całym kraju zapanowała trzyminutowa cisza. Ogłoszono żałobę narodową.
Umarł król…
Śmierć Józefa Piłsudskiego była końcem pewnej epoki. Jak zauważył prof. Czesław Brzoza: „Dopóki żył, utrzymywał w jedności obóz sanacyjny, był jego symbolem i spoiwem”. Nie miał jednak w nim godnego następcy, czego był świadomy jeszcze za życia i co wyraził w charakterystyczny dla siebie sposób: „Myślałem już nieraz, że umierając, przeklnę Polskę. Dziś wiem, że tego nie zrobię. Lecz gdy po śmierci stanę przed Bogiem, będę Go prosił, aby nie przysyłał Polsce wielkich ludzi”. Miał też Marszałek dystans do kultu swojej osoby, który był tworzony jeszcze za jego życia: „Powoływać się na Kościuszkę, posługiwać się jego imieniem, zachwycać się nim i solidaryzować się z jego ideałami może każdy bezkarnie, bez konsekwencji i kosztów. Bo Kościuszko nie żyje. Kto solidaryzuje się ze mną, musi płacić wysiłkiem, męką, trudem, ofiarą z wolności, z życia. Kiedyś, gdy mnie już nie będzie, będę miał także miliony równie zapalczywych i podobnie nieryzykujących wielbicieli”.
O Józefie Piłsudskim mówiono i pisano zarówno bardzo dobrze, jak i bardzo źle, lecz jego zwolennicy i przeciwnicy zgadzali się co do jednego: Marszałek znał charakter Polaków jak mało kto i z tym się nigdy nie krył.
Bibliografia:
Cz. Brzoza, „Polska w czasach niepodległości i drugiej wojny światowej (1918–1945)”, Kraków 2011;
A. Garlicki, „Józef Piłsudski: 1867–1935”, Kraków 2012;
W. Jędrzejewicz, „Kalendarium życia Józefa Piłsudskiego 1867–1935”, Kraków 2006;
„Garść sentencji”, Pomocnik Historyczny „Józef Piłsudski” z 13 kwietnia 2015 roku.
autor zdjęć: NAC
komentarze