Ich losy przypominają historię braci Niland znane z filmu Stevena Spielberga „Szeregowiec Ryan”. Do walki z najeźdźcą w różnych regionach Polski stanęło czterech braci Krajewskich. Tylko jeden z nich przeżył wojenną zawieruchę. Ich dramatyczne i pełne odwagi dzieje opowiada wystawa „Bracia Krajewscy w walce. Pokąd sił nam starczy” w Muzeum Armii Krajowej w Krakowie.
We wrześniu 1939 roku czterej synowie Władysława Krajewskiego, komendanta straży pożarnej w Państwowej Fabryce Amunicji w Skarżysko-Kamiennej, znaleźli się na froncie w różnych zakątkach kraju. Pierwszy poległ 23-letni Marian, student Politechniki Lwowskiej, dowódca baterii w 20 Pułku Artylerii Lekkiej. 15 września 1939 roku podczas obrony Warszawy został śmiertelnie ranny. Zmarł dwa dni później w Szpitalu Ujazdowskim.
Tydzień po jego śmierci z ręki niemieckiego snajpera zginął 26-letni Leon, dowódca plutonu kolarzy z 8 Pułku Piechoty Legionów. Był zastępcą komendanta straży pożarnej w zakładach w Skarżysko-Kamiennej. – Został zastrzelony w czasie zwiadu, który przeprowadzał przed drugą bitwą pod Tomaszowem Lubelskim – mówił podczas otwarcia wystawy Krzysztof Krajewski-Siuda, członek rodziny i współautor ekspozycji „Bracia Krajewscy w walce. Pokąd sił nam starczy” w Muzeum Armii Krajowej w Krakowie.
Najstarszy z braci, 29-letni ppor. rez. Władysław, w 1939 roku pracował w Fabryce Amunicji w Kraśniku. Z tego względu nie podlegał mobilizacji. Niestety, na początku okupacji został aresztowany przez gestapo. Niemcy zażądali wydania dokumentów dotyczących produkcji broni. Kiedy Władysław odmówił, został zamordowany w zamojskiej Rotundzie w 1940 roku.
Ocalał tylko najmłodszy z braci – Jerzy. Gdy wybuchła II wojna, miał 17 lat. W zakładach w Skarżysko-Kamiennej zaangażował się w działalność konspiracyjną, między innymi wynosił amunicję dla oddziałów leśnych. Walczył potem w oddziałach Armii Krajowej w Górach Świętokrzyskich pod dowództwem Jana Piwnika „Ponurego”, później Eugeniusza Kaszyńskiego „Nurta”. Jako dowódca drużyny w 2 Pułku Piechoty Legionów AK wziął udział między innymi w zwycięskiej bitwie pod Chotowem (30 października 1944 roku), w której żołnierze AK stoczyli walkę z oddziałami Wehrmachtu.
– Wojenne dzieje braci Krajewskich przypominają amerykańską historię braci Niland, na podstawie której Steven Spielberg nakręcił głośny film „Szeregowiec Ryan” – podkreślał Krajewski-Siuda. Impulsem do zorganizowania wystawy – jak mówił – było spotkanie z jego ciotką, córką Jerzego Krajewskiego, która przechowywała rodzinne pamiątki. Przeczytali wtedy list, jaki Marian Krajewski dostał od najstarszego brata. – Życzył mu, aby wrócił z wojny z gwiazdką oficerską, a on dostał kulę zamiast gwiazdki. To mnie poruszyło i pomyślałem, że to nie jest tylko nasza rodzinna historia, że warto o niej opowiedzieć szerokiej publiczność – tłumaczył Krajewski-Siuda.
Na wystawie można zobaczyć wiele unikatowych rodzinnych pamiątek. Zdaniem Julity Majewskiej z Muzeum Armii Krajowej, szczególne wrażenie robią pamiątki ze Szpitala Ujazdowskiego w Warszawie. To rzeczy osobiste znalezione w kieszeniach munduru Mariana Krajewskiego. Do rodziny przedmioty te trafiły zawinięte w kawałek prześcieradła. Wśród nich były m.in.: nieśmiertelnik, kalendarzyk z 1939 roku, zdjęcie nieznanej dziewczyny, listy, notatki artyleryjskie, „Kurier Warszawski” z 15 września 1939 roku, legitymacja wioślarska i książeczka wojskowa.
– Dzieje braci Krajewskich to historia o wyjątkowej odwadze i poświęceniu. To także uniwersalna opowieść o wielu polskich rodzinach, które, podobnie jak Krajewscy, zaangażowały się w walkę o niepodległość bez względu na konsekwencje i okoliczności – tłumaczy Julita Majewska.
Wystawę „Bracia Krajewscy w walce. Pokąd sił nam starczy” w Muzeum Armii Krajowej w Krakowie można oglądać do 2 czerwca 2024 roku.
autor zdjęć: Muzeum AK w Krakowie
komentarze